Patrycja i Kacper

Patrycja wyszła za mąż, gdy miała ledwie osiemnaście lat. Teraz, patrząc wstecz, myśli: „Młoda i zielona”, ale wtedy wydawało się, że takiej miłości jak ona i Paweł nie było na świecie.

 

Ich związek po raz pierwszy pękł, gdy Patrycja została ostro szturchnięta w towarzystwie, w którym się znajdowali, mówiąc, że chce wyjść za mąż, więc znalazła sposób, by przywiązać do siebie chłopaka, a że był młody, miał dużo czasu na wyjścia. Pobladła od niespodziewanej zniewagi i złapała się za swój już zaokrąglony brzuch, spojrzała na Pawła, oczekując reakcji, ale jej ówczesny kochanek jakby nabrał wody w usta: nic nie powiedział, tylko spuścił oczy.

Hey wesele

Wesele… Panno młoda, młoda panno

 

A potem było już wesele. Nie był zbyt wystawny i wcale nie taki, o jakim marzyła. Jak to się mówi, kto płaci, ten mówi. Nie płaciła Patrycja, tylko rodzice Pawła, więc wszystko, od muzyków po serwetki na stole, wybrała przyszła teściowa. Rodzina Patrycjy żyła dość biednie. Oprócz niej pod dachem rodziców dorastały dwie siostry i brat, więc pieniądze były ograniczone. Jedyną rzeczą, jaką kupili jej rodzice, była suknia ślubna. Biała suknia, pokryta drobnymi iskierkami niczym rozpryski szampana, lśniła na całej sali. Tego dnia czuła się najszczęśliwsza w życiu, gdyby nie kpiny i docinki teściowej oraz boczne spojrzenia niektórych gości na jej pana młodego.

 

Ale prawdziwa „zabawa” zaczęła się później. Patrycja zamieszkała z mężem, bo w jej rodzinnym domu nie było miejsca dla kolejnej rodziny. Pewnego dnia, po tym jak matka Pawła poskarżyła się na przesolony barszcz i źle umyte podłogi, dostała w twarz jak policzek: „Jeszcze nie wiem, czyje to dziecko”. Potem płakała całą noc, ale Paweł nawet nie zapytał jej, dlaczego.

 

Urodził się Kacper, a ona znalazła nowy sens życia. Całą swoją miłość oddała synowi, a tymczasem Paweł coraz częściej wracał do domu po północy, przynosząc ślad taniego alkoholu. Dzień po dniu. Patrycja udawała, że śpi, gdy tylko usłyszała skrzypnięcie bramy, i chowała nos w poduszkę, żeby uniknąć smrodu.

 

In vino veritas, in aqua sanitas (W winie prawda, w wodzie zdrowie)

Gaius Plinius Secundus zwany Starszym

 

Kacper wyrósł na bystrego i ciekawskiego chłopca, lgnącego do taty i dziadków. Ale Paweł, w swojej kilkudniowej trzeźwości, odpędzał go tylko wtedy, gdy prosił o zabawę samochodami. Pewnego dnia, tuż przed Wigilią, Kacper bawił się i przypadkowo stłukł starą glinianą miskę, w której podawano kutię.

 

Teściowej wydało się, że jest wściekła jak nigdy dotąd. Chwyciła chłopca, mocno go spoliczkowała i dała mu kilka mocnych klapsów w twarz. Patrycja ledwo zdołała odciągnąć syna od wściekłej kobiety: „Co ty robisz, mamo, on nie chciał, to tylko dziecko”. Teściowa spojrzała na nią z góry: „Tylko dziecko, ale nie Pawła. Wyjdź z domu ze swoim bękartem”.

 

Gdzie mogła pójść? Długo pamiętała tę Wigilię. Następnego dnia rano teść szepnął do niej cicho, żeby nikt nie usłyszał: „Lepiej idź, dziecko. Tutaj nikt nie da ci życia. Mam znajomego, który rekrutuje kobiety do pracy za granicą, tu jest jego numer. Możesz powiedzieć, że wysyłam ci wiadomość, on ci pomoże”. I wyciągnął kawałek starej gazety z numerami na niej.

 

W Wigilię szła przez śnieg do sąsiedniej wsi z kilkoma torbami i synem. Nie było autobusów, a zbyt wstyd było prosić o podwiezienie. „Możecie zapytać, gdzie był Paweł? Nie było go, nie wrócił do domu na Wigilię ani na Boże Narodzenie”.

 

Trzy dni świąt spędziła w domu rodziców, zastanawiając się, co dalej. W głębi duszy wciąż miała nadzieję, że Paweł zadzwoni i szybko wróci do domu. Tak się jednak nie stało. „Idź, córko, jeśli chcesz. Ja zajmę się o Kacperku” – powiedziała jej matka. I Patrycja wyszła.

 

Autobus zabrał ją do małego niemieckiego miasteczka. Czuła się jak kwiat, który wyrwano z rodzinnego ogrodu, zasadzono w piasku i kazano mu rosnąć. Ale będzie, musi rosnąć, bo ma dla kogo. Co wieczór, po ciężkiej zmianie w fabryce, Patrycja dzwoniła do domu i opowiadała Kacperkowi bajkę. Wiedziała, że rodzice ciężko pracują, więc on nie dostawał zbyt wiele uwagi i miłości.

 

Tak mijały dni, tygodnie, miesiące. W zakładzie pracowało wielu Polaków, rozmawiali ze sobą, łatwiej było się dogadać w obcym kraju. W ten sposób poznała Oleka. Na początku wydawał się cichy i zdystansowany, ale z czasem zaczęła dostrzegać jego życzliwe serce – zawsze spieszył z pomocą, a co najważniejsze nie pił. Z każdym dniem spędzali ze sobą coraz więcej czasu, a gdy Patrycja po kilku tygodniach bez dni wolnych zachorowała, Olek przyniósł jej lekarstwa i całą torbę owoców.

 

Kobieta zalała się łzami z powodu niespodziewanego okazania uwagi, a on stał z torbami w rękach, nie mogąc zrozumieć, co jest nie tak. Kiedy Patrycja dostarczała do domu kolejną paczkę, Olek kupił duży samolot: „Powiedz synowi, że mam siostrzeńców w tym samym wieku, byli zachwyceni. Mam nadzieję, że Kacprowi też się spodoba”.

 

Razem wrócili do Polski: mieli wspólne plany. Patrycja marzyła, by zostać krawcową. W Niemcach  kupiła drogą maszynę do szycia, a po powrocie do kraju chciała wziąć udział w kursach i pracować w atelier. Olek planował wykorzystać zarobione pieniądze na dokończenie budowy domu, w którym wszyscy zamieszkają razem. We trójkę.

 

Biorąc pod uwagę swoje wcześniejsze doświadczenia, Patrycja była podekscytowana spotkaniem z przyszłą teściową. Hanna była kobietą powściągliwą, więc Patrycja nie dostrzegała żadnych emocji, pozytywnych czy negatywnych. Zauważyła jedynie, że Kacper bardzo ją pociągał, ale ona była zimna na jego okazywanie uczuć.

 

Ta uderzająca różnica była wyraźnie widoczna podczas rodzinnych obiadów, kiedy dzieci siostry Oleka dostawały wszystkie słodycze i uściski. Dzieci czują wszystko, więc Kacper zwykł cicho płakać z pretensji. Patrycja rozumiała, że nikt nie ma obowiązku kochać swojego dziecka, to normalne. Jeśli własna babcia nie wychodzi do wnuka, to czego oczekiwać od obcego człowieka?

 

Podczas gdy dom był wykańczany, para postanowiła zamieszkać w wynajętym mieszkaniu. Kobieta nie chciała ponownie skosztować synowskiego chleba, a dla Kacpera byłoby lepiej. Pewnego dnia Patrycja zauważyła, że chłopiec uważnie przegląda dokumenty dotyczące wynajmu. Dopiero uczył się pisać i czytać, ale dlaczego dziecko miałoby się interesować jakimiś papierami dla dorosłych zamiast jaskrawymi kolorowymi książkami? „To moja osobista sprawa” – odpowiedział z szacunkiem Kacper.

 

Następnego dnia, podczas rodzinnej uroczystości i gdy cała rodzina zebrała się przy stole, Kacper wręczył Hannie kartkę papieru ze starannie narysowanymi literami: „Wynajmuję babcię, żeby mnie kochała”.

1 thought on “Wynajmuję babcię, żeby mnie kochała!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *